Słowa te, które były wypowiadane albo pisane w latach 60, 70, 80 często wracają we wspomnieniach, ponieważ była to dla mnie wtedy przyszłość, która stała się teraz moją teraźniejszością. Tak, właśnie takie mieliśmy wyobrażenie nieskończonego pokoju i dobrobytu, kula ziemska miała być wielką ojczyzną dla całej ludzkości, w której byłoby obojętne jak człowiek wygląda albo jakim mówi językiem. Nie istniałyby wizy, narodowość albo nienawiść rasowa i wszyscy mieliby tylko jedno znaczenie: człowiek.
Gdy dzisiaj patrzę na wiadomości, które mówią o głodzie, wojnach, wypadkach drogowych, nieuleczalnie chorych, pracoholizmie..., wydaje mi się, że teraźniejszość przypomina bardziej średniowiecze niż słowa przytoczone tu na początku.
Wiem jednak, jak płynie historia ludzkości, która zawsze była cykliczna, wierzę, że i w "naszym średniowieczu" znowu pojawi się renesans i przesunie nas impuls ku nowemu, przede wszystkim moralnemu rozwojowi.
Na co nam wszystkie naukowe wynalazki, kiedy straciliśmy potrzebę zdrowych kontaktów międzyludzkich, które jeszcze nasi rodzice byli w stanie utrzymywać? Czasem zadaję sobie pytanie, czy telefon nas zbliżył czy oddalił, gdy można do kogoś zadzwonić i nie trzeba do niego jechać z wizytą, żeby dowiedzieć się jak się czuje.
Pomimo wszystkich udogodnień, które nam przynosi życie, używamy co raz częściej zdania "Nie mam czasu". Jak to możliwe, gdy mamy szybkie samochody, pralki automatyczne, zmywarki, telefony komórkowe, kuchenki mikrofalowe...? To wszystko przecież zaoszczędziło nam tysiące godzin, które nasze mamy i babcie spędzały na pracochłonnych czynnościach.
Gdzie są więc te zaoszczędzone godziny? Gdzie jest ten komfort, "uzyskany" za pomocą tych wszystkich urządzeń? Czy skrócił się nam dzień i nie trwa już 24 godziny? Rok ma mniej dni niż kiedyś? O co pytał nas Mały Książę ze znanej książki "A co będziesz robić z tymi 53 zaoszczędzonymi minutami?" Czy mamy wyruszyć do jakiejś studni, żeby się odświeżyć? Jaką studnię wybierzemy? Przeznaczoną ciału czy duszy?
Czasem lubię teraźniejszość. Oferuje tyle możliwości, które są jeszcze przede mną, może się w niej spełnić dużo marzeń, które jeszcze do końca nie wyśniłam i zrodzić kolejne, które tylko czekają, żeby się pojawić. Czasem lubię teraźniejszość taką jaka jest, z bólami i radościami, ponieważ dobrze wiem, że jest taka, jaką ją sobie stworzyliśmy.
I w pochmurne dni, gdy mamy czoło pełne zmarszczek przez trapiące nas zmartwienia, powinniśmy sobie uświadomić, że tak samo jak średniowiecze rozświetlone zostało przez światło renesansu, tak w życiu każdego z nas istnieje gdzieś iskierka i od nas zależy czy ją znajdziemy i użyjemy. Szukajmy więc tego co pomaga nam żyć w lepszy sposób i szerzyć wokół siebie światło i nadzieję na lepsze jutro.
Może optymistyczne nastawienie ludzi, których słowa cytowane są na początku, umożliwiły nam w ogóle być tu dziś. I nie szkodzi, że się nie spełniło wszystko o czym marzyli. Przed nami jest jutro i możemy to zrealizować w późniejszych latach, my albo nasi potomkowie.
PhDr. Slavica Kroča jest założycielką Towarzystwa Kulturalnego Nowa Akropolis w Republice Czeskiej. Od roku 1997 do roku 2009 była redaktorem naczelnym kwartalnika „Nová Akropolis - Zrcadlo Kultury”, z którego jest wybrany powyższy artykuł. Do dziś zajmuje się intensywnie działalnością pedagogiczną i tłumaczeniem książek na język czeski. Urodziła się w 1958 roku w Chorwacji, w Puli, gdzie ukończyła klasyczne liceum. W roku 1983 ukończyła studia na Fakultecie Filozoficznym w Zagrzebiu. Od roku 1985 żyje w Pradze, gdzie w roku 1988 uzyskała doktorat na Fakultecie Filozoficznym Uniwersytetu Karola.
Tłumaczenie: Urszula i Daniel Pastušek