Autor: Jorge Ángel Livraga
Kiedy czytamy teksty historyczne, wyłaniają się z nich takie osobowości jak Aleksander, Juliusz Cezar, Napoleon, Bolívar*, tak jakby istnieli i tworzyli historię tylko oni. Jednak oczywiste jest, że nie marzyli, nie pracowali i nie walczyli sami. O tym niestety się zapomina, bowiem wszyscy inni pozostają w ich cieniu, który zaciemnia również przestrzeń wszystkich innych ludzkich wydarzeń. I tak, nie ma w tekstach już miejsca na to, co nie jest z nimi wprost związane. Nawet gdy mówi się o ich współpracownikach, ich wrogach, ich miłościach, ich przyjaciołach, ci wszyscy wyglądają jak nieistotne krasnoludki i dowiadujemy się o nich tylko dlatego, że na chwilę ich życie było skrzyżowane z życiem osobistym bohatera.
Gdyby Ksantypa publicznie nie wylała wiadra wody na głowę Sokratesowi, raczej jej imienia nigdy byśmy nie poznali, a to, co o niej wiemy, jeżeli kogokolwiek to interesuje, nie wykracza poza wspomnianą anegdotę. W XVIII i XIX wieku, zaczęło powstawać jednak coś co genialny Ortega opisywał jako: "Bunt mas". A postacie bohaterów zaczęły się rozmywać w coraz liczniejszym społeczeństwie. Nie są znane ich zasługi, zniknęły , rozmyły się...a pomnik "Nieznanego żołnierza**" jest teraz ważniejszy niż pomnik generała, który nim dowodził. Bohatera zastąpiły partie polityczne i syndykaty jako ośrodki władzy i Indywidualność tak mocno pogrążyła się w tłumie, że masa go pożarła. I w takim rozerwaniu Indywidualności i rozmyciu Bohatera straciliśmy obu z naszego pola widzenia.
Anonimowość zastąpiła imię i koniec końców jesteśmy tylko numerem w paszporcie, bezosobową samotnością, która żyje w społeczeństwie, sztucznym elementem stworzonym przez masową produkcję, na zautomatyzowanej taśmie, jak całkowicie nieznana śrubka naszego samochodu, jak plastikowy kapsel na butelce wody mineralnej.
Miliony z nas żyją w nowoczesnych miastach, gdzie mijamy się na ulicach raczej bezosobowych, nie znając się, a co gorsze, tak naprawdę bez chęci poznania kogokolwiek. Każdy żyje "własnym życiem", ale w rzeczywistości taka egoistyczna postawa również rozmywa się w masowej tendencji życia w niezdefiniowany sposób; dać się popychać prądom różnych zdarzeń podlegających chaotycznie zmiennej modzie. Powoli w naszym wnętrzu dochodzi do pustki, bowiem wszystkie nasze ludzkie relacje są powierzchowne, nic nie trafia głębiej, i czasami mamy wątpliwości, czy w ogóle jakąkolwiek głębię posiadamy: czy jesteśmy czymś więcej niż tylko kilku kilogramami mięsa i kośćmi poruszającymi się dzięki impulsom nerwowym. I tak nas dzieli tylko krok od tego żeby zmienić się w "roboty". To jest najbardziej niebezpieczny krok. Krok, który prowadzi do upadku ewolucję ludzkości, która potrzebowała miliony lat, żeby się zrealizować.
Masa, w której jesteśmy zanurzeni, wysysa nam Duszę, zmienia nasze upodobania, narzuca nam poglądy i stanowiska. Coraz bardziej jesteśmy do siebie podobni, a wewnątrz jesteśmy ciągle nastawieni do siebie z rezerwą i obojętni. Nic nas nie potrafi zadowolić. Nigdy nie jesteśmy do końca szczęśliwi. Zachowujemy się jak społeczeństwo irracjonalnych maszyn pozbawionych uczuć. Podajemy naturze trucizny poprzez skutki konsumpcyjnej produkcji i jesteśmy przyczyną jej chorób.
Masowe zanieczyszczenie nie istnieje tylko na poziomie psychologicznym, ale objawia się też na poziomie fizycznym. Wszyscy używamy tych samych rzeczy, produkowanych seryjnie, a jeśli istnieją pomiędzy nimi jakieś różnice, to sprawia to niezupełnie szlachetne pragnienie posiadania większej ilości pieniędzy by zgromadzić więcej materialnej władzy, bez względu na sposób w jaki ją osiągniemy.
CZAS UDAĆ SIĘ ODWROTNĄ DROGĄ.
Po pierwsze, musimy się zatrzymać, zacząć rozważać i uświadomić sobie błędy, których dopuściliśmy się, że niewłaściwie skierowaliśmy swój wysiłek; przeanalizować własne stanowiska, pokonać "tabu" masy, które stara się umieścić wszystko na tym samym poziomie, według tego, co jest najniższe. Trzeba zacząć od bycia czujnym duchowo w głębi siebie i włożyć czujność do codziennych czynności. Trzeba pozbawić się zanieczyszczenia. Aby Historia mogła odrodzić nowego człowieka, potrzebne jest odnowienie Bohatera, ponownie ułożonego z wielu strzępów. Bez szkodzenia komukolwiek, potrzebne jest dać każdemu naturalną możliwość, do której ma prawo oparte na obowiązku, który musi sam spełnić.
Żeby wszyscy cieszyli się chwałą duchowego pokoju, Mądrością, Opanowaniem, Skromnością serca, którą potrafi czuć tylko Bohater i wszystkim ją niezmiennie przekazuje. Dzięki Bohaterom mężczyźni rozwijają się i są odważniejsi, mniej egoistyczni, i kobiety mniej są odbierane jako obiekt i stają się opoką Miłości, Piękna i Duchowości. I tak wszyscy stają się Bohaterami. Oznacza to, że wszyscy mają prawo dzielić się ludzką głębokością czynów Bohatera. Tak staniemy się Mężczyzną i Kobietą w prawidłowym tego słowa znaczeniu... a "ludzkość" robotów zostanie za nami, z ich anonimowymi przestępstwami i machinacjami finansowymi.
Odnowiony Człowiek, rozwijający klasyczne Bohaterstwo, budując lepszy, ładniejszy i sprawiedliwszy świat, może sprawić, że znikną blizny nękające Ziemię. Naturalny Świat, nie zanieczyszczony, bardziej uduchowiony, świat bez żebraków - przez których czujemy wstyd, bez naciągaczy - którzy nas wykorzystują, bez terrorystów ... którzy nas zabijają, bez polityków ... którzy nami manipulują.
Zeszliśmy z drogi, czas jest wejść na drogę w przeciwnym kierunku...
* Bohater walk o wyzwolenie Ameryki Południowej spod władzy Hiszpanów. Bolivar dążył do stworzenia federacji wszystkich państw Ameryki Południowej, wyzwolonych spod dominacji Hiszpanów. Tylko częściowo udało mu się zrealizować ten zamysł. Doszło bowiem do utworzenia w 1819 Federacji Wielkiej Kolumbii, do której należały takie państwa jak Wenezuela, Kolumbia, Ekwador i Panama (współczesne flagi trzech pierwszych państw mają ten sam układ barw, pochodzący z flagi federacji zaprojektowanej przez samego Bolivara). Jego adiutantem był Polak, pułkownik Józef Szeliski.
** Pisane w czasach, kiedy taki pomnik był ważnym narzędziem propagandy
Jorge Ángel Livraga jest Założyciel Międzynarodowej Organizacji Nowa Akropolis
Tłumaczenie: Daniel i Urszula Pastušek