Autor: Delia Steinberg Guzmán
Żyjemy w zanieczyszczonym świecie i już przyzwyczailiśmy sie do tego. W wielkich miastach, poziom skażenia środowiska rośnie dzień po dniu, a ponieważ nie możemy ich porzucić, gdyż wiążą nas z nimi nasze zobowiązania, najzwyczajniej w świecie przystosowaliśmy się do tej sytuacji. Nasze organizmy wyprodukowały przeciwciała i prawie naturalnie, dostosowujemy się do nienaturalności. Proces ten jest jednak bardziej skomplikowany. Wpływ zanieczyszczenia nie zmniejsza się na płaszczyźnie fizycznej, a nawet rozwija się też na płaszczyznach psychologicznej i mentalnej, rozrzedzając ludzkie doświadczenia do niespotykanego punktu.
Obronne przeciwciała
Skażenie psychologiczne objawia się w prostackich emocjach, które włażą w każdą szczelinę życia. Przemoc, agresja, egoizm i radykalizm, wydają się być normą dla większości społeczeństw. Na początku zadają wielki ból, by później drażnić – gdzie wcześniej zadawaliśmy sobie pytanie ile jeszcze można tego wytrzymać, dziś zaczynamy stwarzać „przeciwciała” by się przed tym bronić i jakoś żyć dalej.
Oczywiście prześladuje nas niepewność, strach, bezbronność, ale przeciwciała stworzyły pewną formę obojętności, która jest pozorna, bo faktycznie jej nie ma. Ten chłód, z którym akceptujemy większość okrucieństw, których jesteśmy świadkami dzięki mediom, jedząc codziennie śniadanie, jest sposobem na opieranie się, na mówienie sobie “mnie to nie dotyczy, albo będzie mnie dotyczyć kiedyś tam, a póki co nic…”.
A co z korupcją, która dziwnym trafem obecna jest w każdym zakątku, nawet w tym, który uważaliśmy za dobrze nam znany i bezpieczny? Znowu pojawia się obojętność, chęć ulotnienia się, przejścia obok, jak gdyby niczego nie było widać, ponieważ przeczuwamy, że nasz protest, oprócz tego, że daremny, byłby szkodliwy dla naszego bezpieczeństwa. Niektórzy wchodzą do gry, inni odchodzą na stronę starając się nie zarazić. W ten czy inny sposób przeciwciała sprawiają, że wyglądamy w zasadzie normalnie, ale naszą świadomość napełnia strach wstydu.
Choroba myśli
Idee, które dominują we współczesności również zaatakowane są różnymi wirusami. Przede wszystkim, nie na czasie jest posiadać idee, myśli, ograniczony zestaw koncepcji akceptowalnych przez umiejętnie manipulowaną opinię publiczną, jest tym o czym wszyscy wolelibyśmy myśleć. W obliczu tej choroby, znowu pojawiają się „przeciwciała”: przyswoić te idee, które na to zasługują i odrzucić wszystkie, które są niepasujące. W gruncie rzeczy, ta bierność nie jest dobra dla zdrowia; jest tylko podświadomym potwierdzeniem, że nie nauczyliśmy się myśleć samodzielnie, a jeśli tylko zaczniemy, będziemy odbierani jako szaleńcy.
W takiej sytuacji mamy dwie opcje: pogodzić się z mutacją, pętającą sztuczne generacje ludzkie, zaadaptowane do deformujących je zanieczyszczeń lub odrzucić ją, szukając sposobu na oczyszczenie powietrza, uczuć i idei.
Ostatnia sprawa jest bardzo trudna: trzeba stawić czoła brudowi, który dławi nas i dławi ostatki naszych sił potrzebnych by się przebić. Ale warto.
Patrzymy, ale nie widzimy.
Nie wiem czy nasz świat cierpi z powodu zaburzeń zmysłów czy odczuć. Wygląda na to, że struktura ludzka jest wystarczająco wyposażona w dotyk, słuch, wzrok, smak i węch by zaspokoić jej potrzeby. To każe mi sądzić, że to co powoduje problem, to wrażliwość z jaką z tych zmysłów korzystamy i świadomość tego co nimi odbieramy.
Dziś normą jest patrzeć i nie widzieć. Oczy funkcjonują prawidłowo, widzą, ale prześlizgują się po rzeczach bez nadawania im znaczenia. Przyzwyczailiśmy się do obrazów najsmutniejszych, poniżających, przerażających i okrutnych, na żywo i w filmach, w telewizji czy kinie, tak bardzo, że życie staje się dla nas fikcją, która dotyczy nas tylko z boku i od czasu do czasu.
Wokół nas wydarzają się sceny z codzienności, które powinny nas poruszyć, sprawić, że zaczniemy działać… ale tak się nie dzieje. Wszystko idzie dobrze. Nie mają znaczenia usłyszane krzyki i płacze w domach sąsiadów, zobaczony obdarty żebrak na ulicy, czy ktoś kto kogoś bije czy bezkarnie okrada, cudzoziemcy, którzy wędrują bez celu z miejsca na miejsce, póki nie wpadną na łatwą drogę przestępczości… Patrzymy nie widząc, bez interweniowania, jakby ci ludzie byli nierealni czy niewidzialni, jakbyśmy my sami byli zamknięci w nieprzepuszczającej niczego bańce.
Z drugiej strony, wojny, bieda, gry polityczne, korupcja niszczą miasta w sposób niepohamowany, podczas gdy instytucje międzynarodowe, by uniknąć katastrof powołują obserwatorów… tych którzy patrzą i nie widzą. Sterylne administracje krajowe odbywają spotkania w kolejnych miastach i wydają wielkie oświadczenia z dobrze znanymi wyrzutami i zawoalowanymi groźbami interwencji, nie spełnianymi do czasu, gdy nie zostaną zagrożone interesy ekonomiczne.
Czy tak trudno jest reagować?
Nawet my ludzie wiemy, że trzeba zwrócić się do swojego wnętrza; oczy potrzebne są by móc patrzeć na zewnątrz, a percepcja pojmowania oddziałuje zarówno na to co zewnętrzne jaki i na wewnętrzne. W większości żyjemy bez poznania siebie w ogóle. Tak mijają lata podczas których nadzieje i marzenia z młodości nie mogą stać się rzeczywistością, ponieważ nie mamy żywego i aktywnego spojrzenia, które niesie nas do czynów za pomocą entuzjazmu i woli. Wręcz przeciwnie, większość aspiracji ginie i daje się zabić w imię tej specjalnej ślepoty otwartych oczu, które nie są w stanie nic zobaczyć.
Reagowanie jest chyba tak łatwe, jak wejście w posiadanie i prawidłowe używanie tego, co do nas należy z natury, zaczynając od poznawania i łączenia wszystkich zmysłów oraz odczuć w jedno inteligentne spojrzenie: oczu z sercem i rozumem.
Prof. Delia Steinberg Guzmán jest Międzynarodową dyrektorką Nowej Akropolis