Ale w krajach takich istnieją też inne rodzaje niedostatku. Ci bogatsi, nie głodujący zatracają się w codzienności i otaczającym ich materializmie. Nie od razu zauważają, że i oni też cierpią biedę, głód. Od tego głodu, bowiem nie boli brzuch, ale cierpi ich wewnętrzne życie. Osłabia on ich energię, ich umysł, ich duszę, dokładnie tak jak fizyczny głód osłabia ciało. Ci którzy pewnego dnia zdają sobie z tego sprawę, a nawet czasem ci którzy nie wiedzą, że czegoś im brakuje, chcą to zmienić, zaczynają aktywnie uczestniczyć w akcjach kulturalnych, chodzą do kin, teatrów, czytają książki, oglądają interesujące programy dokumentalne, uczestniczą w różnych kursach. Zaczynają się zajmować swoim wnętrzem. Nazywają to samorozwojem, podnoszeniem swojej kultury. Ale czy takie aktywności nie można przypadkiem porównać do pomocy doraźnej?

Czy przypadkiem nie działają one jak kromka chleba dla głodującego, zaspokajając tylko jego doraźny głód?

Jak dać takim ludziom możliwość samodzielnego zapewnienia sobie strawy duchowej?

Jak nauczyć ludzi samodzielnie myśleć nad sobą, nad światem?

Czy nie lepiej zamiast dostawać gotowe odpowiedzi samemu je znaleźć?

I tak jak w biednych krajach ludzie nie muszą wynajdywać sposobu na robienie chleba, tak i w poszukiwaniach Mądrości, nie musimy sami do wszystkiego dochodzić. Wystarczy skorzystać z wiedzy tych, którzy byli przed nami, bo ludzie mimo powszechnej panującej opinii wcale się nie zmienili z biegiem dziejów i ich opinie są ciągle aktualne. Nie musimy się z nimi wszystkimi zgadzać, ale mogą ułatwić poukładanie naszych myśli. To, co po sobie zostawili może nam też uświadomić, co naprawdę jest ważne i ponadczasowe i co my możemy po sobie pozostawić.

Najważniejsze by zaczął nas "boleć brzuch" i żebyśmy chcieli się sami nakarmić...

 

artykuł pierwotnie opublikowany w biuletynie Herold Akropolitan Nr. 4