Anaksymenes do Pitagorasa: Tales, syn Egzamiasza, umarł w starości, a śmierć jego spowodował nieszczęśliwy wypadek. Nocą jak zwykle, filozof wyszedł z domu w towarzystwie służącej, ay obserwować gwiazdy. Zapatrzony w niebo zapomniał, gdzie się znajduje, i wpadł do studni, nad której krawędzią nieopatrznie stanął. Tak to Milezyjczycy stracili swego astronoma. My, którzy jesteśmy jego uczniami, zachowajmy pamięć o tym mężu i przekażmy ją naszym dzieciom i uczniom naszym. Z czcią wspominajmy jego słowa, a wszystkie nasze rozważania rozpoczynajmy od słów poświęconych Talesowi.

Anaksymenes do Pitagorasa: Najmądrzej postąpiłeś z nas wszystkich, przenosząc się z Samos do Krotony. Tam żyjesz spokojnie, podczas gdy tutaj Eacydzi popełniają zbrodnię za zrodnią i w Milecie wciąż rządzą tyrani. Wielkie niebezpieczeństwo grozi nam też ze strony króla Medów. Dotychczas je zażegnujemy, zgadzając się na płacenie haraczu. Ale zanosi się na to, że Jończycy powstaną zbrojnie przeciw Medom w obronie wszystkich współplemieńców; jeśli zaś dojdzie do wojny, nie ma dla nas nadziei ocalenia. Czy może Anaksymenes myśleć o badaniu nieba, kiedy grozi mu śmierć lub niewola? Tymczasem Ty żyjesz otoczony szacunkiem mieszkańców Krotony i innych Greków Italskich i zewsząd, nawet z Sycyli zjeżdżają się do ciebie uczniowie.